Książka Hugh Laurie – Sprzedawca broni

Aktor wcielający się w rolę głównego bohatera serialu telewizji FOX „Dr House” Hugh Laurie jest także pisarzem. Napisał dwie książki – Sprzedawca broni (The Gun Seller) i The Paper Soldier. Jego ostatnia powieśc, wydawna w roku 2009 nie została jeszcze przetłumaczona na język polski, ale miejmy nadzieję, że wkrótce będzie można ją przeczytać w naszym ojczystym języku.

Gdzie można kupić książkę Hugh Laurie?

Sprzedawca broni to powieść sensacyjna, została wydana w roku 1996. Był to literacki debiut Hugh Laurie. Książka ta bardzo szybko znalazła się na listach bestsellerów. Nic dziwnego, jest świetna.

Głównym bohaterem powieści jest Thomas Lang – były żołnierz, pracujący jako ochroniarz otrzymuje zlecenie zabójstwa. Jednak nie godzi się na tę propozycję. Próbując ostrzec ofiarę, wplątuje się w aferę rządową.

Fragment książki Sprzedawca broni:

„Widziałem dziś rano człowieka,

Co nie chciał pójść na śmierć.

Patrick Shaw-Stewart

Wyobraźcie sobie, że musicie złamać komuś rękę.

Nieważne, prawą czy lewą. Rzecz w tym, że musicie ją złamać, bo jeśli nie… no cóż, to też nie ma znaczenia. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że jeśli tego nie zrobicie, przytrafi się wam coś złego.

W związku z tym mam następujące pytanie: czy łamiecie rękę szybko – trzask, ojej, przepraszam najmocniej, zaraz panu pomogę założyć tę prowizoryczną szynę – czy też przeciągacie całą zabawę do ośmiu minut, z każdą chwilą zwiększając odrobinę nacisk na kończynę, aż odchodzący od zmysłów delikwent zacznie z bólu chodzić po ścianach i wyć z przerażenia?

No przecież. Oczywiście. Właściwa decyzja, jedyna właściwa decyzja, to załatwić sprawę możliwie jak najszybciej. Złam rękę, popraw sobie humor kieliszkiem brandy, bądź dobrym obywatelem. To jedyne słuszne rozwiązanie.

Chyba że…

No chyba że…

A co, jeżeli nienawidziłbyś osoby po drugiej stronie ręki? Tak naprawdę, naprawdę jej nienawidził.

To właśnie kwestia, którą muszę teraz wziąć pod uwagę.

Mówię „teraz”, mając na myśli „wtedy”, czyli chwilę, którą właśnie opisuję; chwilę, kiedy dosłownie kilka cholernych sekund dzieliło mój nadgarstek od znalezienia się na wysokości karku, co spowodowałoby złamanie kości ramieniowej lewej ręki na co najmniej dwa – a bardzo prawdopodobne, że więcej – luźno zwisające, choć wciąż połączone kawałki.”