Recenzja – Kraina Traw (2005)

Ekranizacje powieści nie zawsze stanowią idealne odzwierciedlenie tego, co pojawiło się w książce. Tak też było w przypadku „Krainy Traw”, czyli filmu powstałego w 2005 roku na podstawie powieści Mitcha Cullina o tym samym tytule. O ile książka posiadała w sobie ciekawe elementy, ale podobnie jak film była przewidywalna i napisana językiem dla opornych intelektualnie. Jednak zajmijmy się filmem. Sceny ciągnęły się nieskończenie, nie miały żadnego oparcia w książce. Wydawać by się mogło, że scenarzyści przeczytali powieść Cullina tylko raz i to penie nie do końca. Film zdecydowanie za długi, dwie godziny dla niecałych dwustu stron, to zdecydowanie za dużo. Minuta na stronę? Nie mam pojęcia, co reżyser sobie myślał, bo chyba jego celem nie było doprowadzenie do tego, aby widz przewijał film w tym najmniej ciekawych momentach. Jedyne, co mogę pochwalić z czystym sumieniem, to dobór głównej aktorki, bo idealni komponowała się z tą postacią, która pojawiła się w mojej głowie podczas czytania książki.

Ciekawostki o filmie Kraina Traw

Jednak kolejną rzeczą, która muszę zarzucić temu filmowi jest fakt, iż scenarzyści i reżyser starali się zbyt namolnie wprowadzić w nim pewną ekscentryczność, indywidualizm i wysiloną oryginalność. Dzięki temu film w pewnych momentach wydawał się być parodią jakąś historii. Jednak można do tego podejść także z drugiej strony. Jeśli książka była pisana okiem dziewczynki, to może i na film należy tak spojrzeć, a jak wiemy dzieci potrafią wszystko wyolbrzymiać i przedstawiać w innym świetle niż jest to w rzeczywistości. Mimo wszystko moim zdaniem scenarzyści i reżyser źle się zabrali do wykonania ekranizacji tej powieści, która jest w miarę dobra i nadaje się do czytania.

Budżet filmu „Kraina Traw” wyniósł 12 000 000 mln USD.