Recenzja z przyszłości – Gra Jutra

Bez wątpienia branża gier komputerowych jest jedną z najszybciej rozwijających się na świecie. Porównując dzisiejsze gry, z tymi, które ukazywały się ponad 10 lat temu, zauważamy ogromną przepaść. A gdyby tak posunąć się dalej i zastanowić, co nas czeka za kilkanaście lat?

Nie będzie w tym nic dziwnego, jeśli za 15 lat usiądziesz, porównasz realia z tym, co przedstawię poniżej i okaże się, że moje wywody są chybione. Nic nadzwyczajnego, wszak mało jest ludzi, którzy potrafią (trafnie) przewidywać przyszłość, tym bardziej przyszłość rozrywki komputerowej. Możliwe, że wszelkie konsole jak i PeCety pójdą na złom, a w ich miejsce pojawi się coś lepszego. Możliwe, że grać będziemy dzięki kilkumilimetrowym chipom wszczepywanym w nasz organizm, przy czym gra stanie się „syntetycznym snem”. Wszystko wydaje się być możliwe, dlatego część z Was powie, że gdybanie nie ma najmniejszego sensu.

Proponuję zatem potraktować to jako zabawę. Postaram się zaprezentować przykładową produkcję w jaką będzie nam dane zagrać wkrótce. Oczywiście zakładam, że platformą docelową tego tytułu jest blaszak… ale blaszak przyszłości. Fotorealistyczna grafika, modele składające się z miliardów poligonów, interakcja umożliwiająca wyciągniecie pojedynczej zapałki z pudełka – to wszystko stanie się czymś normalnym. Ustawcie swoją wyobraźnie na tryb ultra, przypomnijcie sobie słynne już cytaty: „komputery przyszłości będą miały zapewne tylko 1000 lamp próżniowych i być może będą ważyły zaledwie półtorej tony”, czy „nie ma powodu, aby indywidualna osoba miała komputer w domu”, a teraz zapraszam na „recenzję jutra”.

—–

MaxSpin

Pamiętacie produkcje polskiego teamu Techland sprzed kilkunastu lat? Wtedy cieszyliśmy się, że gry takie jak Chrome, czy Xand Rally mogą konkurować z zachodnimi tytułami. Nawet najwięksi optymiści nie przypuszczali, że wkrótce w naszym kraju branża gier komputerowych przeżyje swoistą rewolucję. A tu proszę, rządowe wsparcie i pomoc inwestorów zza oceanu spowodowały, że od kilku lat gry spod klawiatur „naszych ziomków” rządzą na listach bestsellerów. Wszystko wskazuje, że sytuacja szybko nie ulegnie zmianie, a to dzięki MaxSpin…

It’s true

Już na zeszłorocznych targach E3 było jasne, że MaxSpin jest grą rewolucyjną pod każdym względem. Twórcy zapowiadali innowacyjne rozwiązania w mechanice rozgrywki, niezwykle szczegółowe modele, niezapomniane efekty graficzne- bez wątpienia słowa dotrzymali. Panie i Panowie, mam zaszczyt recenzować grę, która z dniem swojej premiery przeszła do historii. Zespół złożony z ponad 500 zapaleńców, w przeciągu 2 lat stworzył program, w który grać będziemy przez 20 lat, jeśli nie dłużej! Zapytacie, jak to możliwe? Już śpieszę z wyjaśnieniami.

Wszystko w jednym

Dotychczas gry dzieliliśmy na kilka podstawowych gatunków: RPG, gry akcji, zręcznościowe, mmorpg, symulatory itd. Oczywiście istnieją produkcje łączone, jednak sposób w jaki implantuje się w nich elementy z innego gatunku pozostawia wiele do życzenia. Fani np. dobrej piłki i FPS-ów nie mogli zrobić nic innego, jak zakupić dwie różne gry. Od dziś nie będzie to już konieczne. Wychodząc ze sklepu z pudełkiem, na którym widnieje napis MaxSpin będziesz pewny, że w środku znajduje się coś, co zagospodaruje ci sporą część wolnego czasu… i to bez względu na to, jaki rodzaj gier preferujesz! Do czego zmierzam? Otóż MS to coś więcej niż gra komputerowa, to olbrzymi program, na który składa się kilkaset typów rozgrywki. Innymi słowy, po raz pierwszy mamy możliwość wygrania meczu piłkarskiego, po czym będzie nam dane „oblać” owe zwycięstwo poprzez strzelanie do hordy uzbrojonych przeciwników. Co ważne- wszystko jest ze sobą ściśle powiązane i odbywa się w ramach fabuły. Musicie przyznać, że brzmi to nieprawdopodobnie, jednak to dopiero początek… BML Studio nie stworzyło czegoś w rodzaju kolekcji minigierek. Tutaj każdy element jest rozbudowany, a zdarza się nawet, że potrafi przewyższać jakościowo samodzielne tytuły o podobnym charakterze. I tak na przykład gra w hokeja na lodzie wydaje mi się o wiele lepsza niż cały NHL 2021! To tyle, jeśli chodzi o informacje wstępne, przejdźmy do szczegółów…

Dobra fabuła gwarantem sukcesu?

W dużej mierze tak właśnie jest. W czasach, gdzie gry różnią się tylko nazwą, czy drobnymi szczegółami technicznymi, sposób przedstawienia świata i sam los bohatera zaczyna grać pierwsze skrzypce. Na szczęście BML zdało sobie z tego sprawę i stworzyło historię, od której nie sposób jest odwrócić wzrok. W sumie, nawet gdyby wszystko sprowadzało się do opowiedzenia „dnia z życia kuli” reszta programu wynagrodziłaby to nam. Tym bardziej cieszy fakt, że ten aspekt nie został potraktowany po macoszemu.

Gra Jutra
Ratowanie świata brzmi znajomo? Tutaj wszystko jest inne!

Wszystko zaczyna się od klimatycznego intra, które w dużym stopniu ułatwia zrozumienie całej sytuacji, aczkolwiek nie do końca. I bardzo dobrze, bo to odkrywanie tajemnic i zagadek wirtualnego świata sprawia tu najwięcej przyjemności. A więc do rzeczy. Jest rok 3768. Od ponad 49 tygodni na dobrze nam znanej planecie, Ziemi, zaczynają dziać się niepokojące zjawiska. Wszystko wskazuje, że wiedza jaką posiadamy na temat naszego globu to zaledwie kropla w morzu. Kontynenty formują się w jakieś dziwne kształty, góry także, a na pustyniach tworzą się kilkunastometrowe wyrwy układające się w jakąś logiczną całość. Unia 20 najpotężniejszych państw postanawia wyjaśnić sprawę. Okazuje się, że wydarzenia ostatnich miesięcy to nie wynik przypadku, czy sił natury… tym wszystkim steruje jakaś rozumna istota i czyni to z samego wnętrza Ziemi pod wyspą. Rodzaj ludzki czeka zakłada. Praktycznie każdy jest przekonany, że oto nadchodzi koniec świata, większość widzi w tym „zwyczajny” Armagedon i nawet nie próbuje interweniować. Wspomniany już związek 20 mocarstw musi działać szybko i co najważniejsze- ich poczynania nie mogą zostać ujawnione. Dlatego też misja, której celem jest rozwikłanie zagadki i przywrócenie porządku zostaje powierzona specjalnie wyselekcjonowanej grupie ludzi, jednostka nosi nazwę Uni-Elite. Jej liderem jest człowiek-legenda, postać, którą zna każde dziecko, bohater ostatnich lat- Sam Iron. To on dowodził akcją ochrony Marsa przed ogromną kometą. Gdyby nie jego trzeźwy umysł i ogromna odwaga ludzkość straciłaby swoją największą kolonie we wszechświecie. Teraz Sama czekała o wiele trudniejsze zadanie. Kiedy podpisywał zgodę na uczestnictwo w misji, wiedział, że od jego poczynań zależą losy dziesiątek, setek milionów ludzi. Nie mógł zawieść… Fabuła w tej grze jest naprawdę rewelacyjna, dlatego nie pozbawię was przyjemności jej poznawani i zakończę w tym miejscu. Jeśli myślicie, że jesteście w stanie domyśleć się dalszych losów Sama bez instalacji MaxSpin- jesteście w błędzie. Uwierzcie mi, ja także byłem bardzo zaskoczony…

Nieśmiertelny, uzbrojony – do walki stworzony!

Przejdźmy zatem do spraw, które mogę, a wręcz muszę opisać w całości o dokładnie. Na początek dobra nowina dla wszystkich graczy oczekujących realizmu. Ekran gry jest pozbawiony jakichkolwiek wskaźników, pasków życia, czy innych dodatkowych informacji tego typu. Jedyne, co jesteśmy w stanie zauważyć to celownik, ten jest zawsze i wszędzie ( oczywiście nie występuje przy jakichkolwiek grach zespołowych, czy np. wyścigach). Program posiada zmodyfikowany i udoskonalony niemal do perfekcji system komunikacji głosowej. Ten, przyda się przy wydawaniu wszelkich komend naszym kompanom, ale umożliwi także rozmowę z każdą napotkaną osobą w grze. Co ważne, wszystko w naszym ojczystym języku! Cieszy fakt, że owe pogawędki nie sprowadzają się do wymiany kilku oklepanych zdań, jak to miało miejsce w innych produkcjach. BML Studio specjalnie na potrzeby gry stworzyło system sztucznej inteligencji, tak wszechstronny, że aż nie można uwierzyć. Już teraz słychać głosy o „ domowym psychoterapeucie”. Rzeczywiście, w tym dowcipkowaniu zawarte jest sporo prawdy, bo nawet mnie (osobie mało rozmownej) zdarzyło się prowadzić dialog z jednym z NPC-ów przez ponad godzinę. Zabawne, ale miałem wrażenie, że gawędzę z kimś dobrze mi znanym…

W grze przede wszystkim chodzi o odkrycie tajemnicy i uratowanie świata. Wiadome jest, że w tych okolicznościach środki pokojowe na nic się zdadzą, programiści byli tego samego zdania. Do dyspozycji mamy masę broni, w którą zostaliśmy wyposażeni już na starcie, plus to, co znajdziemy na eksplorowanym lądzie. I to właśnie „zabawki” zdobywane wraz z posuwaniem się naprzód stanowią tu główną atrakcje. Jeśli o mnie chodzi, najbardziej przypadła mi do gustu pukawka o nazwie Ballrang. Jej działanie nie opiera się na potężnej sile ognia, czy polu rażenia. Wykorzystuje ona zasadę bumerangu. Strzelamy w kierunku przeciwnika, tyle, że celując tuż obok niego. Kiedy ten myśli( „myśli”- nie obawiam się użyć tego słowa), że zwyczajnie spudłowaliśmy, kula natychmiast zawraca i ze zdwojoną siłą przebija ciało wroga od tyłu. Po wszystkim pocisk z powrotem trafia do lufy. Taka mała rzecz, a cieszy. Bez wątpienia nie użyjemy jej podczas zmasowanego ataku, ale przy „pojedynczych mitingach” dostarcza kupę zabawy. Kolejnym atutem gry są pojazdy. Ich ilość zadowoli chyba każdego. Samo dotarcie na wyspę odbywa się przy użyciu statku powietrznego osiągającego zawrotną prędkość, minimalnych rozmiarów kapsuły podwodnej oraz odrzutowego obuwia. A to niespełna setna część wehikułów, którymi możemy sterować. Niektóre z nich wyposażone są w wszelkiej maści działka, wyrzutnie, inne przypominają pospolite samochody. Ciekawie prezentują się nowoczesne urządzenia zamontowane w wybranych modelach. Umożliwiają one doskonały kamuflaż, skanowanie najbliższego otoczenia, a nawet zmianę pogody!

W grze nie uświadczymy zbyt dużej ilości przeciwników. Nie oznacza to jednak, że będzie łatwo. Twórcy zamiast na ilość, postawili na jakość, co uważam za posunięcie godne naśladowania. Aby przetrwać należy przyjąć odpowiednią taktykę i „dostroić” do niej członków swojej załogi. To ostatnie wcale nie jest takie oczywiste, bo każdy z ośmiu towarzyszy ma inny charakter, odmienne upodobania i czasem może odmówić wykonania rozkazu. Uwaga, Sam jak i reszta załogi jest nieśmiertelny! Fabuła tłumaczy to nam rozwojem medycyny i wynalezieniem specjalnych leków przyspieszających regeneracje organizmu. Nie oznacza to jednak, że oberwanie kulki nie przynosi żadnych konsekwencji, co to, to nie. W momencie, gry teoretycznie powinniśmy zginąć, automatycznie zwiększa się poziom trudności. W praktyce takie rozwiązanie sprawdza się rewelacyjnie. Za każdą dobrą decyzję i logiczne posunięcie komputer nagradza nas punktami. Gdy zbierzemy ich odpowiednio dużo mamy możliwość powrotu do domyślnego poziomu trudności. Jak podoba się wam to rozwiązanie? Dla mnie bomba!

„Wolność i swoboda”

Do tej pory przedstawiłem tylko elementy ściśle związane z głównym wątkiem. Zapewne czekacie na informacje dotyczące tych wszystkich „meczy piłkarskich”, czy „wyścigów” przewyższających oddzielne gry. Otóż podczas misji każdego z członków Uni-Elite nękają dziwne obrazy z przeszłości. Technicznie są to krótkie przerywniki filmowe pokazujące nam daną sytuację z życia konkretnego towarzysza broni. Okazuje się, że to całkiem normalni ludzie, aczkolwiek mający swoje tajemnice. Tylko i wyłącznie od nas zależy, czy zechcemy poznać przeszłość któregoś z członków wyprawy. Co najważniejsze- możemy ją zmienić. Po każdej scence komputer zadaje nam pytanie: „Czy chcesz to zmienić, czy chcesz mieć w tym udział?”. Gdy odpowiemy „Nie”, wracamy do dalszej gry na wyspie, jeśli wybierzemy drugą opcje i zgodzimy się, wkraczamy w zupełnie inny świat, świat sprzed trzęsień ziemi i ruchów kontynentów. I tak dostajemy nieograniczone możliwości, stajemy się zupełnie wolni, niezależni od głównych celów misji. Każdy z naszych kompanów pochodzi z innego kraju, ma inne wykształcenie, posiada rodzinę, bądź jest samotny. Tyle możliwości, a tylko jedna gra, niesamowite! Kiedy poczujemy chęć powrotu do „normalnej” rozgrywki, wystarczy kliknąć odpowiedni przycisk i po chwili opuszczamy ciało Johna, Sary, Jacka…

Posłużę się przykładem, by zobrazować kolejne ułatwienie występujące w MaxSpin. John jest pilotem. Jego dorosły syn gra w kosza. Często zdarza się, że ojciec gra z synem po pracy. Kiedy to wszystko odkryjemy grając Johnem, nie będziemy musieli czekać na następną okazje wcielenia się w jego postać, by powtórzyć np. lot samolotem. Do elementów, o których już wiemy mamy dostęp poprzez specjalne menu. Trzeba przyznać, że to bardzo duże ułatwienie i kolejna rzecz, która sprawia, że MaxSpin jest grą marzeń!

Grafika, muzyka, multi…

Cóż można powiedzieć o grafice. Chyba tylko tyle, że kwalitatywnie przewyższa profesjonalne produkcje filmowe. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale cyfrowi bohaterzy prezentują się o wiele bardziej naturalnie niż te plastykowe lalunie z argentyńskich telenoweli. Każdy włos na ciele postaci jest podatny na uszkodzenie, zamoczenie- jednym słowem- jest jak prawdziwy. Padający deszcz sprawia, że sięgamy po parasolkę, przypadkiem spotkana dziewczyna wywołuje szybsze bicie serca… To trzeba zobaczyć! Muzyka jak i dźwięki otoczenia brzmią świetnie. Warto wspomnieć, że BML Studio na same osoby podkładające głos wydało ponad 3mld euro. Nic dziwnego, że wszystko, co słyszymy jest tak realistyczne i idealnie wkomponowane w całość. W takiej sytuacji niemal oczywiste jest, że Multiplayer nie ma prawa odstawać od reszty. Jedno jest pewne- tylu rodzajów gry w multi Świat jeszcze nie widział. Chyba najciekawszym jest tryb Masive Online. Praktycznie przenosi on nasz życie na ekrany monitorów, czyniąc je przy tym o wiele ciekawszym i urozmaiconym. Wbudowany tłumacza pozwala na prowadzenie rozmów z osobami z odległych krajów, o innej kulturze. Serwer jest w stanie pomieścić nawet 6mld graczy jednocześnie, co zapewnia ciągłość połączenia i brak lagów.

Sprzedajcie swoje wozy, bierzcie kredyty, proście o podwyżkę w pracy – tę grę musicie mieć. Wystawienie MaxSpin 10/10 byłoby czymś niedopuszczalnym. W moim mniemaniu gra zasługuje na 11/10!

Chciałoby się rzec: „szkoda, że to tylko fikcja literacka”. Chociaż, kto wie…