Totentanz – świetny polski zespół – ROCK

Kolejny polski zespół, nad którym zdecydowanie warto się pochylić to Totentanz. Ich nazwa oznacza „tanie śmierci” i podobno miała wielki związek z „Tańcem śmierci” Franciszka Liszta. Zespół powstał w 2006 roku pod przywództwem Erika Bobelli. Jednak koniec już tych zbiorów informacji o latach założenia, nazwie i założycielu, ponieważ jest coś więcej. Zawsze jest coś więcej, ale w tym przypadku jest to ich dyskografia, która zasługuje bez wątpienia na uwagę. Muszę też was przed czymś ostrzec, ponieważ nie wszystkie ich płyty, a jest jest sztuk trzy, nadają się do słuchania. Ale wszystko po kolei. Dwie pierwsze płyty – Nieból i Zimny Dom są tak rewelacyjne, że z czystym sumieniem mogę je polecić każdej osobie, która choć trochę lubuje się w takich brzmieniach. Płyty te mają wszystko to, co fan prawdziwej muzyki od nich wymaga. Świetny tekst, ale także i melodie są rewelacyjne, już o wokalu nie wspominając. Szczerze to nie mam pojęcia jak można zachwalać ten zespół, aby te słowa były miarodajne.

Podsumowując, płyty Nieból i Zimny dom są tak rewelacyjne, że muszą koniecznie znaleźć się na waszych listach muzycznych. Na pewno wam się spodobają. A jeśli chodzi o wymienienie kilku konkretnych kawałków, które na zaszczyt pojawienia się na liście muzycznej zasługują najbardziej, to niestety, ale nie jestem w stanie podać takiej informacji. Wszystkie kawałki znajdujące się na tych płytach mają w sobie coś wyjątkowego. Oczywiście mogę napisać, które zajmują wyjątkowe miejsce w moim sercu i są to: Czas ognia i Przeżyjemy zło.

Totentanz to jeden z tych zespołów, które kochamy od pierwszej nutki i nigdy nie przestajemy. To już prawie 6 lat odkąd mam ich na swojej liście muzycznej, a muszę przyznać, że rzadko mi się zdarza, aby znalazła się na niej cała płyta jednego zespołu, a co dopiero dwie płyty! Jednak Totentanz to miłość spełniona i całkowita. Tak… do momentu, aż nie pojawiła się ich najnowsza płyta „Inni”, która jakoś nie żyje w zgodzie z moimi narządami słuchowymi, ponieważ delikatnie to ujmując – nie mogę jej słuchać. Ale nie zniechęcajmy się, bo przecież każdy ma prawo do wydania jednej beznadziejnej płyty i gdyby nie to, że dwie poprzednie były świetne, to pewnie tej ostatniej bym im nie wybaczyła.