Uzależnienie od gier – jak to jest naprawdę

Pamiętacie jedną z reklam prezentujących fenomen, Quake III? Fotel zrobiony z sanitariatów, rurki doprowadzające pokarm, toster pod ręką… Czy istnieją ludzie, aż tak zafascynowani wirtualną rozrywką?

Przypuszczam, że jest ich spora grupka, Jednak nie o nich ma być ten tekst. Postanowiłem opisać, jak to rzeczywiście jest z nałogiem grania. Tak wiem, temat był poruszany setki razy, ale co szkodzi go odświeżyć. Moim celem, jest podsumowanie tych wszystkich dyskusji, pyzatym zaczyna się rok szkolny, więc… zresztą, sami dobrze wiecie, co mam na myśli 🙂

A, jeszcze jedno. Radzę nie pokazywać tych słów rodzicom, po co mają się dodatkowo stresować. No i jeśli sam posiadasz garstkę potomków, przesiadujących przed monitorem – lepiej nie czytaj dalej, tak dla świętego spokoju…

Pierwsze koty za płoty

Zwykle wszystko zaczyna się dosyć niewinnie. Otrzymujemy nowego blaszaka, odpalamy pierwsze gry. Początkowo, nikt nie ma do nas pretensji, że zbyt dużo czasu spędzamy za biurkiem. „Niech się nacieszy”- powtarzają rodzice, przyjaciele, znajomi. Sądzą, że kiedyś to się nam znudzi i powrócimy do starego trybu życia. Nie ma nic, bardziej mylnego!!

Żebyśmy się zrozumieli- przedstawiam tu przykład osoby „podatnej”, nie jest to jakaś zasada, która obejmuje wszystkich, bez wyjątku.

Mija tydzień, drugi… a z pokoju nadal wydobywają się odgłosy strzelania, ryk silników samochodowych, kibiców szalejących na trybunach. Nie zwracamy na nic uwagi, zaniedbujemy dom, kolegów. Liczy się tylko przejście do następnego etapu, pokonywanie kolejnych rozdziałów. Kiedy przechodzimy ostatni produkt, jaki posiadaliśmy w kolekcji, sięgamy po zapasy pieniężne. Sięgamy…tyle, że nie mamy już, po co. Okazuje się, że takie spędzanie wolnego czasu, nie tylko pochłania nam całe godziny, ale też czyści z całkiem sporej sumki.

Tak, to jest tylko jeden z przykładów wpadnięcia, może nie w nałóg, ale fascynacje grami. Zacząć się, to może w każdym wieku. Chociaż nie od dziś wiadome jest, iż to właśnie dzieci/młodzież najszybciej wpadają w jakiekolwiek nałogi. Papierosy niczym nie różnią się tu, od gier. Młody organizm, najszybciej popada w uzależnienie. Jednak podkreślam, to, co przedstawiłem, nie jest jeszcze uzależnieniem. Ktoś może zaprzestać na tym etapie, ktoś inny posunie się o wiele dalej…

Mamo już kończę…

Zacząłem opisywać, jak to jest z człowiekiem młodym, więc wypadałoby to kontynuować.

Mija miesiąc, a my nadal nie opuszczamy komputera na krok. Czujemy niepohamowaną potrzebę grania, kolejny tytuł wciąga nas coraz bardziej. Szkoła/Praca- wszystko przestaje być ważne, przecież i na nie przyjdzie kiedyś czas. Pewnego dnia, ktoś zwraca nam uwagę, jednak my stanowczo mówimy- „człowieku, o czym ty bredzisz, przecież mogę przestać, kiedy tylko zechcę”. Takie zachowanie, nie wróży nic dobrego. Stajemy się głusi na sugestie otoczenia, zamykamy się w swoim wirtualnym świecie. Kolejne nieprzespane noce, spóźnienia do szkoły, awantury w pracy. Przecież wszystko mamy pod kontrolą, a więc dlaczego tak się dzieje?! Wiemy, że istnieją przypadki śmierci z wycieńczenia, podczas grania, jednak ciągle wmawiamy sobie- „to mnie nie dotyczy”. I tak, to się zaczyna. O prawdziwym uzależnieniu, możemy mówić, jeśli nie potrafimy przestać. Kiedy ktoś gra sporo, jednak w każdej chwili może obniżyć sobie „dawkowanie”- jest w porządku. Jeśli przez granie, nie znajdujemy czasu na inne czynności, zatracamy poczucie rzeczywistości i nie mamy potrzeby robienia czegokolwiek innego, wtedy powinniśmy się zastanowić. Najwyraźniej mamy problem.

Leczenie

Może leczenie to zbyt dosadne słowo. Jednemu, nie będzie przeszkadzała taka sytuacja, drugi za wszelką cenę spróbuje z tym skończyć. Tak, jak mówiłem- wszystko zależy od charakteru i indywidualnych cech danej osoby. To, czy zechcemy „powrócić do świata żywych”, zależy wyłącznie od nas. Gorzej, jeżeli jesteśmy już w takim stanie, że nie potrafimy zrozumieć, iż potrzebujemy pomocy. Wtedy, dobrze jest mieć kogoś bliskiego pod ręką. Zazwyczaj to rodzice są tymi, którzy zauważają, że coś jest nie tak. Skoro jednak, dopuścili do tego, że znaleźliśmy się w taki stanie, co mogą zrobić? Okazuję się, że mogą i to sporo. Najważniejsze jest, by ktoś sprawował nad nami kontrolę. Jeśli sami nie potrafimy się powstrzymać, inna osoba musi nam w tym pomagać. Ni chcę tu pisać, że można skorzystać ze specjalistycznych poradni uzależnień od komputera, które ostatnimi czasy powstają. Jestem za sposobami „domowymi”. Przecież gry (w większości) zniewalają „tylko” nasz umysł, uzależnienie fizyczne nie występuje. Dlatego kilkudniowa/tygodniowa terapia, polegająca na ograniczonym dostępie do komputera, powinna wystarczyć. Nie dajmy się zwariować, jeśli już wpadliśmy w ten nałóg, nie panikujmy. To jeszcze nie narkotyki, ani alkohol, chociaż są przypadki, w których gry okazują się bardziej od nich zabójcze. Jeszcze raz powtarzam. Przedstawiam tu, przypadki najbardziej powszechne, nie wspominam o hardcorowcach przesiadujących non-stop przed monitorem, im potrzebna jest bardziej specjalistyczna pomoc. Aby była jasność- są to uzależnienia od gier, nie od komputerów. Problem „konsumowania” blaszaka, bez włączania jakiejkolwiek gry, jest już bardziej skomplikowany. Bo przecież nikt nie może powiedzieć, że budowlaniec jest uzależniony od taczki. Ot, jest to rzecz niezbędna do wykonywania jego pracy i tyle. Tak samo testerzy. Oni muszą grać, taki mają zawód…

Niebezpieczne mmorpg

Znacie takie tytułu jak: World of WarCraft, Guild Wars, czy darmowe: Tibia, Mu Online, Lineage II, Knight Online …Są to tylko niektóre gry, zaliczające się do przez wielu kochanego gatunku mmorpg (Massive Multiplayer Online Role Playing Game). To właśni one, uważane są za szczególnie uzależniające. Oferują, nie tylko rozwój postaci, przechadzki po ogromnych, wirtualnych krainach, ale co najważniejsze możliwość grania z ludźmi z całego świata, wspólne wykonywanie questów, łączenie się w gildie… To właśnie dlatego, tak bardzo wciągają. Gracz bije wyższe lvle, nie dla samej satysfakcji, ale, by zostać jednym z lepszych na serwerze, zaszpanować przed kolegami…Wszystko byłoby Ok, gdyby nie to, że rozkwit prowadzonego przez nas elfa, rycerza, paladyna…staje się ważniejszy od nas samych.

Znałem gracza, który grał po 15 godzin dziennie i był z tego jak najbardziej dumny. Przecież był jednym z lepszych w świecie Mu, ale co z tego. Żył na garnuszku rodziców, nie pracował, co najgorsze, nie czuł potrzeby zmiany swego losu. Być może granie, dostarczało mu wystarczająco ilość energii, satysfakcji i przyjemności z życia, że nie musiał robić nic innego. Internet, co jakiś czas, donosi o kolejnych przypadkach śmierci, przy komputerze. Okazuje się, że zmarły, wyzionął ducha, właśnie przy jednym z mmorpgów. Nie chce, tu mówić, że każdy „high level” to nałóg. Nie, zwyczajnie istnieją osoby, które grając dużo, prowadzą normalne życie. I o to chodzi, by spędzając miło czas, przy zagrywaniu się w WoW, Tibie, nie tracić poczucia rzeczywistości, potrafić powiedzieć: „koniec expienia na dziś”!

Kres stereotypów

Sprawy najważniejsze zostawiłem na koniec.

Po pierwsze, prawdziwe uzależnienie zdarza się bardzo rzadko. Zazwyczaj to jest tak, że lubimy sobie dużo pograć, to wszystko. Nie ma mowy o jakimś nałogu. A jeśli każdy nam to powtarza, udowodnijmy mu, że jest w błędzie i zróbmy sobie kilkudniową przerwę.

Po drugie, lepiej tysiąc osób uzależnionych od wirtualnej rozrywki, niż pięciu alkoholików, czy narkomanów. Taki przynajmniej, siedzi spokojnie w domciu i nikomu(oprócz niego) się krzywda nie dzieje. Nie włóczy się on po 22, nie powoduje zamieszek, nie śpiewa pod oknem. Ogólnie mówiąc- jest o wiele mniej szkodliwy. No chyba, że jest to osoba piastująca ważną funkcję, wtedy jego problem, może stać się również naszym problemem 🙂

Po trzecie i ostatnie. Wiem, że sporo z was, nie zgodzi się z tym co napisałem. Jest to tylko moja subiektywna ocena, z którą każdy ma prawo się zgodzić, bądź nie.

Mam nadzieję, że słowa te, będą przestrogą, a co niektórym pomogą „powrócić” do świata realnego.

A teraz możecie już wracać do nauki; i żadnego grania…więcej niż po 10 godzin dziennie! 🙂